Xenia Kounalaki – PRZED KRYZYSEM

Xenia Kounalaki urodziła się w Hamburgu, ale studia dziennikarskie ukończyła w Atenach. Od lat pracuje dla jednej z najważniejszych greckich gazet: „Kathimerini”. Publikuje teksty dotyczące polityki międzynarodowej i przeprowadza wywiady z czołowymi europejskimi politykami. Od jakiegoś czasu ma również swoją kolumnę, w której opisuje nie tylko kulisy spotkań z politykami, lecz także życie prywatne, swoje przemyślenia i zainteresowania, i to właśnie te teksty zostały opublikowane w 2016 r. przez wydawnictwo „Polis”. Muszę przyznać, że po zbiór sięgnęłam ze względu na okładkę i tytuł Na filmach płaczę na najmniej płaczliwych scenach (chętnie usłyszę inne propozycje przetłumaczenia tytułu), ale te krótkie teksty, w których dziennikarka dotyka niemal każdego tematu, szybko mnie wciągnęły.

A teraz wyjaśnię, dlaczego dziś nieco mniej literacko. Zawsze, kiedy ktoś pyta mnie o kryzys grecki i dlaczego niby taka bieda, a Grecy wciąż zapełniają kawiarnie w całym kraju, staram się wyjaśnić, że w kryzysie greckim nie chodzi o to, co jest, ale o to, co było przed nim. I o tym przeczytacie w krótkim tekście Xeni Kounalaki. Ktoś powie, że dziennikarka wyolbrzymia. Być może, ale poznałam ludzi, którzy naprawdę tak żyli. Kryzys grecki niestety wciąż się pogłębia, przynajmniej na poziomie zwykłych ludzi, którzy nadal nie mogą znaleźć pracy i którym nadal obcina się emeryturę. Pre crisis anecdotes opowiadane są nad filiżanką kawy, zawsze ze sporą dawką nostalgii w głosie. Tekst powstał, zanim dziennikarzom kilku ważnych gazet i stacji telewizyjnych przestano na pół roku wypłacać pensje, a mimo to pracowali nadal, żeby nie stracić pracy.

 Projekt bez tytułu (3)

[please, contact me, if you know who took this photo]

 

 Xenia Kounalaki

PRZED KRYZYSEM

Kiedy idę do supermarketu, uważnie patrzę na ceny i wybieram zawsze te tańsze produkty. Powiedzmy jajka, wolałabym 6 po 1,56 euro niż ekologiczne, które mają cenę prawie dwukrotnie wyższą. Przed kryzysem poszłam raz po jajka i zapytałam, ile kosztują, powiedzieli, że 3 euro, a ja zapytałam z naiwnością Marii Antoniny: „Jedno?”. I naprawdę tak myślałam, to nie moje szatańskie poczucie humoru. Na rogu, niedaleko mojego domu, otwarty był wtedy pewien bardzo drogi minimarket. Niezwykle wygodna sprawa, bo wysyłali zakupy do domu, ale rządziła w nim pełna swoboda. Sprzedawczyni w średnim wieku, kiedyś zapewne piękna kobieta, siedziała i śledziła ceny akcji na giełdzie, potem nabijała na kasę mniej więcej tyle, ile traciła w ciągu dnia na swych nieudanych transakcjach. Nie pamiętam, żebym wyszła stamtąd z paragonem na kwotę niższą niż 150-200 euro. Teraz, po wielu latach, z braku klientów „złodziejka” zamknęła sklep. Tak ją nazywaliśmy. Otworzyła na rogu dalej pewien tani minimarket. Maks 20 euro za zakupy.

Przed kryzysem, kiedy było mi zimno, a wyszłam już z domu, wpadałam do Zary i kupowałam sweter. Kilka miesięcy temu Zarę też zamknęli. Nikt już nie wpada, by kupić sweter. Wszyscy wracają zabrać go z domu. Często na letnie weekendy wynajmowałam pokój w jakimś nadmorskim hotelu w Wuliagmeni, by nie jeździć tam i z powrotem i w sobotę, i w niedzielę. A kiedy psuł się samochód i pilnie go potrzebowałam, po prostu wynajmowałam inny.

Pewnego razu znalazłam w łóżku karalucha, w okolicy poduszki. Był olbrzymi, było późno, a ja byłam padnięta i chciałam iść spać, wzięłam więc dziecko i poszłyśmy spać do Hiltona. Następnego dnia wezwałam dezynsektora i dopiero kiedy zapewnił mnie, że nic z karalucha nie pozostało, wróciłam do domu. Do Hiltona chodzę już tylko na basen, zazwyczaj ukradkiem, zwinęłam z basenu jeden ręcznik i udaję, że jestem gościem hotelowym. Rzadko się udaje. Odsyłają mnie, bym zapłaciła za wstęp. Wieki wstyd, ale nie obchodzi mnie to, następnym razem znowu spróbuję.

Przed kryzysem chodziłam na dwie siłownie. Jedną drogą, daleko, i jedną tanią, blisko. Chodziłam w dni powszednie do tej taniej, a w weekendy, kiedy miałam więcej czasu, do tej drogiej. Teraz uprawiam tylko jogging. Zakładam dziurawy dres. Nie chcę tym strojem nic demonstrować, po prostu jest wygodny.

W 2009 r. zapłaciłam 150 euro, by oglądać z czwartego rzędu, jak Jude Law w Nowym Jorku gra Hamleta. Nie wiem, dlaczego nie wzięłam trochę tańszego biletu, być może łudziłam się, że mnie zauważy. Jeśli dobrze pamiętam, chyba nawet się wystroiłam.

Kiedy rozstaliśmy się z mężem, córka płakała bez przerwy i zmarkotniała. By zmyć wyrzuty sumienia, pojechałyśmy do Nowego Jorku, gdzie poprosiła, byśmy robiły dokładnie to, co robił Macaulay Culkin w Kevin sam w Nowym Jorku. I rzeczywiście, zatrzymałyśmy się w prawie takim samym hotelu, poszłyśmy do FAO Schwarz i wynajęłyśmy limuzynę. „Dokąd chcesz jechać?” – zapytałam. „To bez znaczenia. Będę oglądać DVD” – odpowiedziała. Nie oglądałam filmu, nie wiedziałam, że musi oglądać DVD. Zatrzymałyśmy się przed Barnes and Noble, kierowca czekał, wzięłam jej jakiś głupi film. Mała była wpatrzona w mikroskopijny ekran limuzyny, a ja, jak długo trwał film, obserwowałam przez okno Harlem.

Sushi było w tamtym okresie moim codziennym pożywieniem. Nosem mi wychodziło. Teraz jem dwa razy w roku. Do „Kathimerini” codziennie biorę w pudełku owoce, bo w stołówce te, które jem, są za pół euro jedno. Nawet na wodzie szczędzę. Przyniosłam butelkę z domu i napełniam ją wodą z kranu. Pod koniec miesiąca może mi zostać jedynie 10 euro, by przetrwać tydzień. Ćwiczę wstrzemięźliwość i jest z tym sporo zabawy, buduję swój charakter, hartuję się.

Nadal podobają mi się nieoczekiwane luksusy, nie uważam, bym przyjęła całkowicie ascetyczny tryb życia. Jakaś fajna spódnica koleżanki, która jej nie pasuje i ląduje w mojej szafie, dżin z tonikiem w barze hotelu Grande Bretagne z widokiem na Akropol, służbowa podróż do Hongkongu.

Ta ograniczoność może być chwilami męcząca, ale i poprzedni styl życia był fałszywy i bezmyślny. Po latach możemy jedynie opowiadać pre crisis anecdotes o karaluchach i sashimi. Myślę o tym wszystkim, śledząc wzrokiem przejeżdżające Porche Cayenne.

Przeł. Dorota Jędraś

[Ξένια Κουναλάκη, Πριν την κρίση, Στις ταινίες κλαίω στις πιο άσχετες σκηνές, “ΠΟΛΙΣ” 2016, σσ. 153-156]

10 thoughts on “Xenia Kounalaki – PRZED KRYZYSEM

  1. Ha, kryzys z wyższej półki 😉 Czuć w tym przesadę, ale jest zamierzona i ma swoją funkcję, autorka chciała coś wyraźnie zademonstrować. Chętnie przeczytałabym całość. Fragment z Judem Lawem przezabawny i taki prawdziwy 😉 Aha, ja też oszczędzam od jakiegoś czasu na wodzie 😉 Kupiliśmy duży dzbanek z filtrem, w który leje się kranówkę. Polecam. Filtr niedrogi, wymienia się go co kilka tygodni. Oszczędność dobre kilkadziesiąt złotych w miesiącu. Widać kryzys dopadł nas wszystkich ;D

    Like

    • Jeśli chodzi o ten fragment, to dziwię się wręcz, że nie dopłaciła do pierwszego rzędu! Ja bym tak zrobiła 😉 Najciekawsze jest to, że czuć przesadę, a ja wcale nie jestem pewna, czy to wszystko nie jest czasem prawdą, a przynajmniej znam Greków, którzy tak właśnie żyli i dopiero teraz uczą się przymusowo oszczędności. W historię z karaluchem wierzę w stu procentach, bo greckie karaluchy są tak obrzydliwie wielkie, że sama wyniosłabym się do hotelu (choć pewnie dużo tańszego:P)

      Like

  2. Gospodarność nie jest najmocniejsza cechą Greków. Mówiąc delikatnie:) Żyli chwila, nie myśląc o jutrze… No i przyszedł czas nas zderzenie z rzeczywistością. Było, minęło… Ale minie wiele, wiele lat zanim grecka dolce vita pójdzie w zapomnienie.

    Liked by 1 person

  3. To jest takie true. Grecy tam swoje… Ale ja znam wielu ludzi którzy nie szanują pieniędzy i nigdy się tego nie nauczą. Może autorka poprostu dojrzała, a kryzys jej w tym pomógł? Taka domena naszych czasów, żyć tu i teraz… Nie ważne, że na kredyt i ponad stan…Tak wogóle ciekawy wpis:)

    Like

Leave a Reply to Czepiam się książek Cancel reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s