Iakovos Anyfantakis urodził się w Heraklionie (Kreta) w 1983 r. Zadebiutował w 2013 r. nowelą Αλεπούδες στην πλαγιά, za którą był nominowany do Państwowej Nagrody Literackiej dla Debiutującego Autora oraz za debiut roku w zakresie prozy – nagroda czasopisma «Ο Αναγνώστης». Zamieszczone tu opowiadanie pochodzi ze zbioru Όμορφοι έρωτες, który trafił do greckich księgarni na początku 2017 r. (wydawnictwo „Patakis”). Na zbiór składa się piętnaście opowiadań, wszystkie koncentrują się na tematyce tytułowej „pięknej” miłości. Zbiór został bardzo dobrze przyjęty przez krytykę, a ja z niecierpliwością czekam na Wasze opinie, bo tekst, jak zauważycie, jest na polski rynek chyba dość kontrowersyjny. Chętnie podyskutuję też o innych rozwiązaniach translatorskich!
(photo: Κωστής Σωχωρίτης)
Iakovos Anyfantakis
I MAMA, I KURWA
Moja mama lubiła, kiedy ją lizano. Nie tak, jak wtedy, gdy byłem mały i bawiliśmy się w berka z wyciągniętymi językami. Wygrywał ten, kto pierwszy językiem dotknął tego drugiego w policzek – zawsze ja. Moja mama lubiła, kiedy ją lizano, kiedy leżała na plecach na kanapie lub stała, opierając się o kuchenny blat. Lubiła, kiedy ją lizano na siedzeniu pasażera w samochodzie i kiedy siedziała na krześle w biurze. Kończyła pełnym winy gardłowym stękaniem, które trwało chwilę, jakby szlochała. Wbijała paznokcie w swoje ciało, ona, która nie chciała, żeby sprawiano jej ból, próbowała się powstrzymać, jakby nie była tego warta i chciała to od siebie odepchnąć. Mama ujeżdżała swoich kolegów wytrwale, aż nie doszła. Ciężko było mężczyźnie znaleźć odpowiedni sposób podejścia jej. Niewielu się to udało, Filippos, Minas, Andreas. Dimitris, mój ojciec – na początku. Była trudna, bo czegokolwiek spróbowałeś raz, następnym razem było niewystarczające. Zawsze musiałeś ją zaskakiwać czymś nowym. I nigdy nie zgadzała się na udzielenie wskazówek. Na zawsze pozostała dziewczyną, która chciała być uwodzona.
Dimitris – nie lubię nazywać go „ojcem” i on też nie ma takich wymagań – poznał ją, kiedy była młodą dziewczyną, miała siedemnaście lat. Nie był jej pierwszym, kto był wcześniej, nie wiem. Z Dimitrisem rozstali się, kiedy mama miała dwadzieścia sześć lat, a ja pięć. Utrzymywali typowy kontakt przez kilka lat, potem Dimitris ponownie się ożenił, a ja nie czułem żadnej potrzeby, aby go widywać. Ani z czasów, kiedy byłem dzieckiem, ani kiedy byłem już dorosłym, nie pamiętam, żeby się kłócili, przyczyna ich rozwodu pozostaje dla mnie nieznana. Równie nieznana jest przyczyna, dla której się pobrali. Byli w sobie zakochani czy nie? Czy ślub poprzedziło poczęcie mnie? Zapomniane sprawy, o których nigdy się nie dowiem. Dimitrisowi, zanim po raz drugi się rozwiódł, urodziła się córka, mama nigdy nie wyszła ponownie za mąż.
Moją dziecięcą fantazją była moja przyrodnia siostra. Chorą fantazją. Pocierałem swojego penisa cztery, pięć razy dziennie, aż nie robił się krwistoczerwony. A nie miała wtedy nawet sześciu lat. Między mną a Eleni jest jedenaście lat różnicy. Wyobrażałem ją sobie w wieku piętnastu lat, ja dwadzieścia sześć i zamykamy się razem w pokoju. Myśli, które sprawiają, że jest mi wstyd. Bardzo rzadko ją widywałem, nie miałem kontaktu z rodziną Dimitrisa, a mimo to każde krótkie spotkanie było pobudką do niezliczonych mokrych snów. Na szczęście wraz z dorosłością, zwłaszcza kiedy znalazłem prawdziwą dziewczynę, na której mogłem skupić swoje pożądanie, wszystko to zniknęło. Eleni nie widziałem od sześciu lat i wcale mi jej nie brakuje.
Mojej mamie podobało się, kiedy mówili na nią „kurwa”. Nikomu się do tego nie przyznała. Nie podobały jej się jakiekolwiek wulgarne gesty czy wyrażenia. Łamała erotyczne standardy. Jeden z partnerów uderzył ją delikatnie z tyłu w czasie stosunku. Tak, jak to robią wszyscy mężczyźni. Natychmiast odepchnęła go daleko od siebie i włożyła spódnicę. Nie przyjęła przeprosin ani nie przejęła się jego złością, kiedy pokazał jej swojego nabrzmiałego penisa i poprosił, aby mu ulżyła. Jedynie słowo „kurwa” działało. Coś w dźwięku tego słowa pobudzało w niej odpowiedni rytm i pomagało jej się rozluźnić. Granica, której lepiej było nie przekraczać, jeśli chciało się odkryć klucz do sukcesu, była niewyraźna. Jakiekolwiek inne wyrażenie sprawiało, że zamierała niczym posąg, niszcząc każde uczucie pożądania.
Do mamy nigdy nie zwróciłem się „mamo”, póki nie zachorowała. Należała do tego pokolenia kobiet, które próbują uciec od nazwy ich życiowej roli. Zawsze była Niną. Po tym jak trafiła do szpitala, zwrot „mamo” był drobnym pozwoleniem sobie na czułość z mojej strony. Mamo. Chciałem jej pokazać, że się nią opiekuję. Że nie jest taką samą Niną, jak wszystkie inne. Mamo. Po jej śmierci, nie zapomniałbym jej, zawsze byłaby moją mamą i zawsze, kiedy wypowiadałbym to słowo, znajdywałaby się przy mnie. Mamo.
Nigdy nie uprawiała seksu w swojej sypialni. W tym łóżku spaliśmy razem, od czasu gdy odszedł Dimitris. Miałem swoje łóżko w pokoju dziecięcym, ale zawsze wolałem spać przy niej. Widok jej w bieliźnie był wtedy dla mnie najnaturalniejszą rzeczą na świecie. Kiedy potem zobaczyłem nagą swoją pierwszą dziewczynę, nie wstrząsnął mną żaden dreszcz. Spaliśmy razem, dopóki nie stałem się dość duży, późna młodzież. Jej kochankowie przychodzili do domu tylko wtedy, gdy mnie tam nie było. Uprawiali seks na kanapie, na podłodze, w kuchni. Na dwóch stronach opisuje jeden ze stosunków z Filipposem, po którym pozostała mała, ciemna plamka na kanapie. Jej strach, abym jej nie odkrył, kiedy wrócę. Zauważyłem ją, ale byłem pewien, że sam ją tam zostawiłem. Bałem się, żeby to ona jej nie zauważyła. Siadałem zawsze na tej plamce i nie wstawałem, póki Nina była ze mną w pokoju.
Jej problemy z dojściem podczas stosunku nigdy jej nie przeszkadzały. Przeciwnie, była z tego dumna, orgazm nie był biologiczną rutyną ale wyczynem, połączeniem wielu czynników. Bawił ją seks, bez potrzeby osiągania orgazmu. Zapach innego ciała, dźwięki, dotyk. Wspomina, że kiedy przez krótki czas była sama, bardziej niż momentu orgazmu brakowało jej kontaktu. Była szczególnie negatywnie nastawiona do samozaspakajania się. Spisuje związane z tym nawyki. Czekała, aż zasnę, i później opróżniała się, stojąc w wannie. To był ten czasownik, którego używała: „opróżniać się”.
Kiedy Nina trafiła do szpitala, była jeszcze piękna i silna. W zeszycie przeczytałem, że kilka dni wcześniej poszła do domu swego byłego kochanka i spali ze sobą. Po czterdziestce Nina przytyła – kilogramy, które nagle utraci podczas chemii – ale kilogramy odpowiednio przylgnęły do jej ciała i zachowała swój erotyzm. Jej kochanek nie wiedział o chorobie. Kochali się w sposób, w jakim robią to ludzie, których młodość już minęła. Powoli i wytrwale, bez pewności, że zdołają skończyć, ale ciągle próbując pozostać aktywnymi. W tym wieku stosunek seksualny bardziej przypomina ostrożne wnoszenie wielkiej beczki na wysokie wzgórze, niż radosny stukot, który porywa cię, kiedy jesteś młody. Jakkolwiek jej partner by nie próbował, nie udało mu się jej pomóc dojść. Nina pisze, że uznała to za pocieszające. Oznaczało to, że miała ukryty w sobie jeszcze jeden orgazm. On doszedł, spuszczając się odrobinę na jej piersi. Bardziej przypominało to łzę niż tryskającą strugę.
Kiedy była w szpitalu, odwiedzałem ją każdego dnia. Nigdy nie próbowała rozmawiać ze mną o tym, co pisała w zeszycie. Nie przygotowała mnie na jego istnienie. Każdego dnia siedziałem z nią dwie godziny, uwielbiałem ją. Miała tylko pięćdziesiąt lat, ale było jasne jak słońce, że są to jej ostatnie dni. Nigdy przy mnie nie płakała, nie narzekała. Przyjmowała regularnie leki, brała chemioterapię. Nawet jeśli czuła, że była to trucizna, która od środka pożera jej ciało. Spędzała te dwie godziny, pytając o mnie: o Sarę, o wszystko, co działo się na zewnątrz, jakby istniała możliwość, że wyjdzie ze szpitala żywa. Jej włosy po krótkim czasie wypadły, kruczoczarny kolor, na jaki je farbowała, zniknął i pozostały jedynie siwe pukle, które opadały na jedną lub drugą stronę. Dookoła można było zobaczyć ślady chorej czaszki.
Kiedy zmarła – „ludzie nie odchodzą, ani nie zasypiają, umierają” – mówiła mi nawet, kiedy była już chora – znalazłem w szpitalu, między jej rzeczami, niebieski zeszyt. Zeszyt zwyczajny, jak te, których używa się w szkole, do połowy zapisany długopisem. Każdy wpis zaczynała imieniem i datą. Data była dniem, kiedy dokonywała wpisu. Imię, imieniem kochanka, o którym pisała. Po tym następował całkowicie nieuporządkowany w całym zeszycie sposób pisania. Czasem podawała zaledwie kilka informacji, kiedy indziej dokładnie, na całe strony opisywała sceny, przeplatała je wszystkie nic nieznaczącymi szczegółami, które z jakiegoś powodu uważała, że powinna zachować. Kto był wegetarianinem, kto chrapał, jeden uważnie dobierał strój, inny był bardzo nerwowym kierowcą. W wielu imionach rozpoznawałem przyjaciół rodziny jeszcze z czasów mojego dzieciństwa. Inne były mi zupełnie nieznane, fakt, który mnie zaskoczył, kiedy chodziło o tych, z którymi mama spotykała się kilka lat.
Nie wiem, jaki był cel tego zeszytu. Nie zostawiła żadnego objaśnienia, nawet nie wiem, czy skończyła, czy może nie zdążyła zapisać wszystkiego, co chciała. Znalazłem zeszyt, kiedy opróżniałem pokój, przekartkowałem go, żeby zobaczyć, co jest w środku, i od pierwszych słów czułem, że krew odpływa z mojego ciała. Usiadłem na łóżku, na którym zmarła wieczór wcześniej. Nina od dwudziestego szóstego roku życia była sama i podejrzewałem, że prowadzi jakieś równoległe życie, ale były to myśli, do których starałem się nie przyzwyczajać. Dlaczego to wszystko napisała? Wiedziała, że tym, kto znajdzie zeszyt, będę ja. Zacząłem przeskakiwać z wpisu na wpis. Nie policzyłem imion, ale widziałem, że jest ich ponad dwadzieścia pięć – trzydzieści. Wyobraziłem sobie mamę piszącą w niebieskim zeszycie, z jej skórą, która zbielała od chemii, i włosami, które sprawiły, że wyglądała jak podstarzały facet. Bez cienia wstydu, ani za kobietę, którą kiedyś była, ani za tą, jaką pozostała, wyczerpaną przez chorobę i leki. Pisze, żebym to przeczytał, dzień lub miesiąc później, kiedy po pogrzebie pozbieram jej rzeczy. Pisze, żeby wyznać to, czego nigdy nie powiedziała, pisze, żeby przeprosić, pisze, bo nie chce już nic ukrywać.
Marina, siostra mamy, o wszystkim wiedziała. Nie mam rodzeństwa. Nie wiem jak funkcjonuje taka relacja. Bardzo źle wyrażała się o wszystkim, co robiła. Marina była młodsza od mamy. Nie mogła znieść takiego zachowania. Obrażała ją nawet na oczach jej partnerów. Wymieniała imiona jej wcześniejszych kochanków, żeby wszystko ujawnić. Być może w tych wybuchach ukryta była zazdrość. Marina jest nadal żoną wujka Petrosa. Jedyny, jaki nosi tytuł pokrewieństwa. Nie zdołali mieć dzieci. Do mnie mają szczególną słabość. Po pogrzebie wsparła się o mnie, płacząc tak, że nie mogła złapać oddechu. Wujek Petros, milcząc, szedł za nami.
Jedynym mężczyzną, którego poznałem jako jej partnera, był Adonis. Przedstawiła mi go osiem lat temu. Wtedy już fakt, że z kimś jest, uważałem za coś normalnego. Była młoda i rozumiałem, że nadal czuje pożądanie. Adonis miał około pięćdziesiątki, bez żony, bez dzieci. Miał duży brzuch i grube, ciemne włosy na palcach, ale pomyślałem, że to jest kompromis, który musi zaakceptować kobieta w wieku czterdziestu kilku lat. Był szczególnie czuły wobec mnie i czułem się nieswojo. Nina świetnie radziła sobie z obiema rolami. Nigdy nie czułem potrzeby posiadania ojca. Byłem już zbyt duży, żeby odpowiedzieć na rolę, jakiej on oczekiwał. Ale cieszyłem się, że widzę ją z kimś. Często razem podróżowali. Zacząłem akceptować, że tak już od teraz będzie. A potem nagle Nina przestała wspominać o Adonisie. Zapytałem o niego, ale poprosiła żebym już nigdy z nią na ten temat nie rozmawiał. Bałem się, że, ze względu na jej dziwny wiek, mogło to wpłynąć na jej psychikę. Nic takiego się nie wydarzyło. W zeszycie nie wspomina o tym ani słowem.
Na stronach randkowych używała pseudonimu „burza”. Nie tłumaczy dlaczego. Często korzystała z tych stron, głównie by wyrywać młodych mężczyzn. Dziesięć, piętnaście lat od niej młodszych. W zeszycie na nich narzeka, traktowali seks jak dyscyplinę sportową, spieszyli się, by tylko dojść jak najwięcej razy. To było niezgodne z potrzebami mamy. Jednocześnie jednak cieszyła się nocami z czterema, pięcioma stosunkami, których jej rówieśnicy nie mogliby jej dać. Pod koniec zmęczyły ją kłamstwa, na jakich te relacje były zbudowane. Sekretne życie, ukrywane małżeństwa, jeszcze bardziej słowa, którym natychmiast można było zaprzeczyć.
Kiedy byłem nastolatkiem, oddaliła się ode mnie. Żaden chłopak nie chce odczuwać obecności matki w swoim życiu. Akcja – reakcja, kiedy ona trzymała się na uboczu, jeszcze bardziej jej potrzebowałem. Była taka młoda, spacerowaliśmy razem po ulicach i wyglądaliśmy jak rodzeństwo. Chciałem, żeby mnie objęła, ale nie mogłem o to poprosić, zbliżałem się więc niezręcznie, żeby dotknąć choć koniuszka jej skóry. W zeszycie przeczytałem, że był to czas, kiedy przez cztery lata spotykała się z Filipposem. Nigdy w życiu o nim nie słyszałem. Nie wspomina ani dlaczego ukrywała go przede mną, ani przyczyny, dla której ostatecznie się rozstali. Przeciwnie, zawiera szczegółowe opisy ich spotkań – nie był najprzystojniejszym z jej kochanków, najbardziej wysportowanym, najmądrzejszym czy najzabawniejszym, nic z tego, ale właśnie dlatego mogła się tak bardzo w nim zakochać. Pamięta jeden po drugim hotele, w których się spotykali, plaże, gdzie pływali latem, opisuje nawet obicie foteli w jego samochodzie, kiedy bez bielizny położyła się na siedzeniu obok kierowcy.
Od chwili kiedy mama zmarła, Sara upiera się, by co noc czule mnie przytulać i czekać, aż zasnę. Wierzy, że w ten sposób zapełnia pustkę, która jest we mnie. Dwa dni po pogrzebie poprosiłem ozięble, żeby zdjęła z siebie ubranie i weszła na mnie. Zgodziła się niechętnie. Tego typu zachowanie jest niezgodne z tym, do czego się przyzwyczaiła. Ale w te dni niczego by mi nie odmówiła. Sara zawsze jest niechętna, kiedy proszę ją o coś nowego. Zachowawczość kobiety, dla której umysł jest ważniejszy niż ciało. A jednak jest czuła, nieprzewidywalnie czuła, nawet kiedy jej nie ma, czuję jej dłoń w swojej. Wysoka i koścista, zupełnie nie przypomina Niny i to zawsze mnie uspakajało. Niebieski zeszyt jest ukryty między innymi rzeczami w moim biurku. Dziś rano, pięć dni po pogrzebie, kiedy przyniosła mi ciepłą kawę, pchnąłem ją na biurko i wbiłem się w nią gwałtownie. Zrozumiałem, że to jej się nie podoba, ale znowu się nie sprzeciwiła. Kiedy skończyłem naciągnęła ubranie i stanęła na chwilę obok mnie. Zaproponowała, żebym udał się do kogoś po poradę. Powiedziałem, że nic mi nie jest. Przechodzę przez coś trudnego, upierała się. Nie powinienem bać się szukać pomocy.
Nie trzeba. Nina jest w marmurowym pudle na jakimś tam cmentarzu. Miała tyle czasu, żeby postanowić, co z pogrzebem, ale zupełnie ją to nie obchodziło. W szufladzie mojego biurka mam niebieski zeszyt, w którym dokładnie opisuje swoje seksualne przygody. Nie wszystkie i nie wszystko na temat każdej. Gdyby ten zeszyt przeczytał ktoś inny, z częstotliwości stosunków, jakie opisuje, i dużej liczby kochanków wywnioskowałby, że ta kobieta nic innego w swoim życiu nie robiła. Mieszkałem z nią trzydzieści lat i nigdy nie domyśliłem się tej strony jej życia. Jednocześnie była rzetelnym prawnikiem, nie chciała awansów, a mimo to kiedy była już chora, nie zgodziła się na wzięcie nawet jednego dnia urlopu, zanim nie trafiła do szpitala. Mama była tą dziewczyną, która kiedy miałem dziewięć lat, brała swój rower i ścigaliśmy się godzinami. Mama myła mnie nagiego w wannie, dopóki nie skończyłem dwunastu lat, w miejscu, gdzie wcześniej opróżniała się, myśląc o Filipposie. Moja mama była kurwą, która zrobiła to z szefem, w biurze na kanapie, pewnego letniego popołudnia.
26-27.01.2013
Przeł. Dorota Jędraś
[Ιάκωβος Ανυφαντάκης, Η μαμά και η πουτάνα, “Όμορφοι έρωτες”, εκδόσεις Πατάκη, Αθήνα 2017, σσ.145-157]
Rzeczywiście mocne. Nie czytałam nigdy nic podobnego, no może poza jednym wątkiem. Wyznanie o tym, że pociąga go nieletnia siostra przyrodnia – analogiczny wątek jest w powieści “Z cienia” hiszpańskiego pisarza Millasa. Przekład moim zdaniem udany. Na tyle na ile mogę ocenić bez znajomości oryginału, bardzo naturalnie to wszystko brzmi. Nie przesadnie wulgarnie, ale też nie “sterylnie”.
Od pierwszych zdań zastanawiałam się jaką konwencję obrał autor. Skąd czerpie wiedzę o życiu erotycznym matki? Przyznam, że różne miałam myśli, le na tak proste rozwiązanie nie wpadłam 😉
Chcę więcej literatury (nowo)greckiej. I dzięki za niezapomniane lekturowe wrażenia 🙂
LikeLike
Czasem proste rozwiązania zaskakują najbardziej! Pracuję nad kolejnymi tekstami, mam nadzieję, że mój wybór Cię nie zawiedzie 😉
LikeLike
O, super, czekam niecierpliwie 😀
LikeLike
Super!! Ale bardzo bym chciala przeczytac cos w orginale, jesli mozna o to prosic
LikeLike
w tej sprawie być może będę mogła pomóc, ale proszę o kontakt na maila 😉
LikeLike